W życiu często kierujemy się schematami i utartymi ścieżkami, bo taka to już natura człowieka. Innych ludzi też traktujemy i oceniamy zgodnie z panującymi powszechnie opiniami i przypisujemy im cechy charakteru na podstawie pierwszego wrażenia, nie mając zielonego pojęcia, jacy są naprawdę. Przykładem tego jest chociażby „efekt halo”, który zakłada wpływ jednej cechy człowieka na ocenę innych jego cech. Dowodem na to jest także „efekt aureoli” zakładający, że osobom atrakcyjnym fizycznie (po prostu ładnym) przypisujemy automatycznie dobre cechy charakteru i zanim je poznamy, uważamy za mądre, dobre i miłe. Działa to także w drugą stronę. „Efekt Golema” zakłada, że nie lubimy osób brzydkich i nieatrakcyjnych. Trudno nam też patrzeć na osoby niepełnosprawne i raczej nie uznamy je za wybitne (oczywiście zanim ich poznamy), bo tak nas po prostu natura urządziła.
Na każdym kroku spotyka nas w związku z tym zaskoczenie, bo czasem okazuje się, że w instytucji kultury nie pracują sami kulturalni ludzie i można tam czasem natknąć się na niezłego "buraka".
Pamiętam nawet taką historię. Zaraz po skończeniu studiów, pracowałam w jednej z takich instytucji kulturalnych. Po południu odwiedziłam moją straszą siostrę i w rozmowie z nią, wymknęło mi się jakieś przekleństwo. Nie zauważyłam, że za moimi plecami stała wówczas kilkuletnia siostrzenica, która od razu zareagowała i powiedziała z wyrzutem: Ciociu, nie mów tak! Przecież Ty pracujesz w domu kultury! Właśnie, nawet małe dziecko uważa, że w domu kultury mogą pracować tylko kulturalni ludzie.
Wydaje nam się też, że jesteśmy tacy wyjątkowi. Niestety. Ulegamy wszyscy tym samym wpływom i technikom manipulacji. Taki chociażby „społeczny dowód słuszności” Cialdiniego pokazuje, że ludzie będą zachowywać się w określony sposób wiedząc, że inni zachowują się podobnie. Jesteśmy więc trochę jak przysłowiowe „stado baranów”, które pójdzie na rzeź tylko dlatego, że inne barany tam poszły. Słabo to świadczy o naszej wyjątkowości.
Takie mechanizmy pozwalają zrozumieć, dlaczego ludzie oryginalni, inaczej mówiący, wyglądający, czy myślący, mają trudniej? Zawsze postrzegani będą jako dziwolągi i wybryki natury, chociaż i tak trzeba przyznać przynajmniej tolerancja na „dziwnie” wyglądających, naprawdę wzrosła.
Jaka zatem powinna być nasza „unikalność”, aby inni uznali nas za wyjątkowych w pozytywnym tego słowa znaczeniu? Na pewno musimy być gwarancją wartości, które obiecujemy, ale i dajemy innym. Pamiętajmy jednak, że to co dla jednych wartościowe i wyjątkowe, dla innych - może nie mieć wcale znaczenia. Może zatem nie warto zabiegać o sympatię i uznanie wszystkich, a skupić się tylko na tych, którzy to docenią?