Fot. Mana Manowska |
Konkurencja to słowo, które od razu wzbudza w nas emocje rywalizacji i walki. Każdy z nas konkurencję posiada, bez względu na to w jakim zawodzie pracuje, jakie usługi świadczy, czy też jakie produkty sprzedaje. Rynek jest na tyle duży, że dla każdego znajdzie się miejsce, ale słowo konkurencja zawsze podnosi nam poziom adrenaliny.
A co w przypadku, gdy okazuje się, że coraz więcej wokół Ciebie naśladowców, którzy nagle zaczynają zajmować się tym, czym Ty się zajmujesz? Nawet jeśli do tej pory wydawało Ci się, że są Twoimi fanami i zwolennikami Twojego talentu, z dnia na dzień wyrastają na Twoją konkurencję. Uczą się od Ciebie, zdobywają szlify i wiedzę, a potem zabierają Ci sprzed nosa klientów.
To może być Twój pracownik, którego uczysz fachu, a on w podziękowaniu za to otwiera konkurencyjną firmę. To może być koleżanka, która najpierw po przyjacielsku przygląda się tylko Twojej pracy i pomysłom, aby za chwilę okrzyknąć się ekspertem w Twojej dziedzinie. Takich sytuacji na pewno nie lubisz!
Czy można im zapobiec? Odpowiedź jest prosta - nie można. Każdy ma prawo do zajmowania się tym, co uważa za ciekawe i przynoszące zyski. Nie możesz nikomu tego zabronić.
Możesz jednak spojrzeć na tę sytuację zupełnie inaczej. Jeśli zaczynam mieć naśladowców to znak, że to co robię daje efekty, a moja marka osobista rośnie w siłę. Przecież gdyby ten „ktoś” nie uważał, że osiągam sukcesy, na pewno nie brałby ze mnie przykładu. Nie byłbym jego inspiracją. Posiadanie naśladowców jest zatem miarą naszego sukcesu. Tego, że w budowaniu naszej marki osiągnęliśmy już pewien wyższy poziom i powinien być to powód do radości, a nie do wyrywania sobie włosów z głowy. A konkurencja? Konkurencja zawsze była, jest i będzie. Rynek daje przecież takie możliwości. A my w takiej sytuacji zamiast narzekać, powinniśmy zakasać rękawy i brać się do roboty… bo przecież jesteśmy najlepsi ;-)
A co w przypadku, gdy okazuje się, że coraz więcej wokół Ciebie naśladowców, którzy nagle zaczynają zajmować się tym, czym Ty się zajmujesz? Nawet jeśli do tej pory wydawało Ci się, że są Twoimi fanami i zwolennikami Twojego talentu, z dnia na dzień wyrastają na Twoją konkurencję. Uczą się od Ciebie, zdobywają szlify i wiedzę, a potem zabierają Ci sprzed nosa klientów.
To może być Twój pracownik, którego uczysz fachu, a on w podziękowaniu za to otwiera konkurencyjną firmę. To może być koleżanka, która najpierw po przyjacielsku przygląda się tylko Twojej pracy i pomysłom, aby za chwilę okrzyknąć się ekspertem w Twojej dziedzinie. Takich sytuacji na pewno nie lubisz!
Czy można im zapobiec? Odpowiedź jest prosta - nie można. Każdy ma prawo do zajmowania się tym, co uważa za ciekawe i przynoszące zyski. Nie możesz nikomu tego zabronić.
Możesz jednak spojrzeć na tę sytuację zupełnie inaczej. Jeśli zaczynam mieć naśladowców to znak, że to co robię daje efekty, a moja marka osobista rośnie w siłę. Przecież gdyby ten „ktoś” nie uważał, że osiągam sukcesy, na pewno nie brałby ze mnie przykładu. Nie byłbym jego inspiracją. Posiadanie naśladowców jest zatem miarą naszego sukcesu. Tego, że w budowaniu naszej marki osiągnęliśmy już pewien wyższy poziom i powinien być to powód do radości, a nie do wyrywania sobie włosów z głowy. A konkurencja? Konkurencja zawsze była, jest i będzie. Rynek daje przecież takie możliwości. A my w takiej sytuacji zamiast narzekać, powinniśmy zakasać rękawy i brać się do roboty… bo przecież jesteśmy najlepsi ;-)