Idąc na łatwiznę i ulegając regule dowodu społecznej słuszności (jedna z sześciu zasad wywierania wpływu wyodrębniona przez Roberto Cialdiniego), nasze opinie na temat tego co dzieje się na świecie, kształtujemy na podstawie tego co widzimy w mediach i internecie. Czasami wręcz wyłączamy myślenie i po prostu płyniemy z falą wydarzeń, które serwują nam portale internetowe i które udostępniają nasi znajomi w serwisach społecznościowych.
Korzystają z tego skrupulatnie wszyscy, którzy chcą wpłynąć na nas i nasze opinie, a także ukształtować je zgodnie z własnymi potrzebami. I robią to skutecznie, bo wykorzystują fakt, że nie zastanawiamy się nad tym, co widzimy i czytamy w internecie.
Politycy i niestety dziennikarze, manipulują odbiorcami tak często, że już sami nie wiedzą gdzie kończy się prawda, a zaczyna zwyczajne naginanie rzeczywistości. Wystarczą odpowiednio sformułowane nagłówki i tytuły tekstów. One najbardziej przyciągają uwagę i są czytane w pierwszej kolejności. Rzadko kto dociera przecież do końca tekstu. Ważne, żeby podchwycili to inni i puścili dalej. Nie mniejsze znaczenie mają też odpowiednio wykadrowane zdjęcia, które zanim jeszcze cokolwiek przeczytamy, już sugerują nam odpowiedź.
A jak jest z gwiazdami i celebrytami? Przecież zdobywanie i utrzymanie się na szczycie popularności, to nic innego, jak skrzętnie zaprojektowana strategia marketingowa, która ma na celu tak umiejętnie zalewać nas informacjami na ich temat, aby stale podsycać zainteresowanie.
Weźmy na przykład parę Annę i Roberta Lewandowskich. Oboje piękni, utalentowani i nad wyraz sympatyczni ludzie, którzy krok po kroku budują swoją wizerunkową pozycję „polskich Beckhamów”. Właściwie to konkurują z nimi o to miano Małgorzata Rozenek i Radek Majdan, ale wydają się być już na straconej pozycji od czasu gdy pojawiła się informacja o …dziecku Lewandowskich. Anna Lewandowska jest w ciąży i media plotkarskie codziennie bombardują nas informacjami na ten temat. Jak żona „Lewego” wygląda z brzuszkiem, jak ćwiczy, co je, w co się ubiera. Jest tych newsów tyle, że czasami zastanawiam się, kiedy Anna Lewandowska wyskoczy mi z lodówki? A nawet jeśli nie wyskoczy, to swój cel osiągnie. Z popularnością jest trochę jak z piosenką – lubimy takie piosenki, które znamy. Dlatego rozgłośnie radiowe, aby wypromować jakiś przebój (to oczywiście też jest manipulacja), potrafią puszczać go tyle razy dziennie, aż się z nim osłuchamy. Cóż, nawet jeśli na początku nawet za bardzo nam się nie podoba, to po wielokrotnym wysłuchaniu piosenki nasz mózg przyswoi nie tylko jej linię melodyczną, ale także tekst i właściwie nawet zaczynamy ją wówczas lubić.
Dlaczego tak łatwo poddajemy się manipulacji? Dlaczego zbyt szybko wierzymy w to, co sugeruje nam medialna papka, wpisy polityków i znanych osób publicznych? Dlaczego nie zastanawiamy się nad tym, jaka jest prawda i komu zależy, żebyśmy właśnie tak a nie inaczej pomyśleli?
W przypadku rodziny Lewandowskich i znanych piosenek, manipulacja nie będzie miała dla mnie żadnych negatywnych konsekwencji. Najwyżej polubię Annę Lewandowską, kupię jej płytę i zacznę z nią ćwiczyć, co tylko korzystnie wpłynie na moje zdrowie. Ale co będzie w przypadku polityki, polityków i tego co dzieje się w kraju? Co będzie jeśli uwierzę słowom i zaufam intencjom, a to wszystko jest tylko manipulacją?