Wywiad
Na scenie jestem spontaniczny... – rozmowa z Grzechem Piotrowskim, saksofonistą, kompozytorem i producentem muzycznym.
11:25Foto: Szymon Szcześniak |
Grzech Piotrowski - artysta balansujący na krawędzi muzyki filmowej, klasycznej, jazzu, etno, roots, otwartej improwizacji. Ukończył prestiżowy Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie saxofonu. Twórca WORLD ORCHESTRY (www.worldorchestra.com), właściciel Alchemik Records – Manufacture, sieci koncertowej Jazz in Poland oraz Festiwalu „WSCHÓD PIĘKNA”.
Grzech Piotrowski. Kompozytor. Producent. Saksofonista. Artysta niebanalny, kreatywny, charyzmatyczny. Muzyk z żyłką do biznesu. Mąż i ojciec. W której z tych ról czujesz się najlepiej?
Grzech Piotrowski: W każdej roli czuję się świetnie. Muzykiem, producentem jestem od dawna, ojcem od ponad roku. Dlatego ta rola jest mi najbliższa. Mam wrażenie, że życie się zaczęło na nowo.
Płyta „Six Seasons”, w której odkrywasz aż sześć pór roku, to Twoje ostatnie, muzyczne dziecko. Skąd wziął się na nią pomysł?
Grzech Piotrowski: Płyta powstawała przez lata. „Lato” pojawiło się w 2001 roku na płycie Alchemik „Sfera Szeptów” pod tytułem „Kochanek”. Wiele lat później skomponowany został, w Toskanii, utwór „Lucciole in Vinci” (teraz „Przedwiośnie”) wykonany po raz pierwszy z WORLD ORCHESTRA podczas Solidarity of Arts w 2011. W roku 2014 Andrzej Furman zamówił u mnie utwór na uroczyste otwarcie Hotelu Fabryka Wełny w Pabianicach. To było moje pierwsze prywatne zlecenie kompozytorskie. W starych murach hotelu rozgrywała się przed laty akcja filmu „Ziemia obiecana”. Przeglądając historię fabryki postanowiłem ubrać kompozycję w wiosenne barwy i tak powstała „Wiosna”. Później natknąłem się na wiersz Jana Twardowskiego „Jest w Polsce pór roku sześć”, który przesądził o powstaniu Jesieni, Przedzimia i Zimy (2014/2015).”
Twoje autorskie projekty to zarówno „Jazz in Poland”, jak i „World Orchestra” oraz związany z nią „Festiwal Wschód Piękna” na który zapraszasz artystów z różnych stron świata, reprezentujących różne gatunki muzyczne. Czy Twoją inspiracją było stworzenie muzycznej „Wieży Babel”?
Grzech Piotrowski: Celem jest tworzenie odpowiednich warunków do celebracji sztuki i współimprowizacji. Impro-kreacja jest najnowszym trendem na świecie. Zatarły się bariery pomiędzy stylami, jazz odchodzi powoli do historii, za kilka lat definitywnie zakończy się era gigantów jazzu. Przyszedł czas na nowe. Jestem jedną z pierwszych osób w Polsce które widzą te totalne, globalne zmiany.
Wymiana kulturalna którą propagujemy wszędzie tam gdzie się pojawiamy, jest najważniejszym narzędziem promocji kultury na świecie. Nic nie działa tak dobrze jak zespół współtworzony przez artystów różnych narodowości. Nie jest to proste rzecz jasna, wymaga ogromnej wiedzy, zdolności improwizatorskich i zaplecza organizacyjnego w kraju. Efekty tak konsekwentnej pracy są zawsze pozytywne.
Jakie masz plany na tegoroczny „Festiwal Wschód Piękna”? Podobno chcesz zadedykować go kobietom. Jakiej muzyki będą mogli posłuchać Twoi fani, którzy wezmą w nim udział?
Grzech Piotrowski: Wschód Piękna III odbędzie się w dniach 30.06 – 02.07.
Startujemy „Koncertem na Wodzie II” w dorotowskim Hotelu Galery 69.
O zachodzie słońca usłyszycie drugą „wodną” odsłonę mojego „One World”- projektu z którym podróżuję po całym globie. Będzie gość specjalny! Ogłosimy nazwisko w połowie kwietnia.
Sobota 1.07. – to dzień dedykowany kobietom. „Woman’s world” to ukłon w stronę artystek, którym niełatwo na scenie. Zainspirowała mnie głośna ostatnio wypowiedź Madonny. Mamy dla Was przygotowane sceny w amfitearze, kościółku, wozowni i performance uliczny. To będzie wyjątkowy dzień. Startujemy o 16:00.
Niedziela 2.07. – to koncert/święto World Orchestry. Po raz pierwszy zagramy w amfiteatrze olsztyńskim. W miejscu bardzo ważnym dla mnie, bowiem właśnie tu przed laty stawiałem pierwsze muzyczne kroki. Co do składu, jesteśmy w trakcie negocjacji. Podamy potwierdzone informacje niebawem (www.worldorchestra.com).
„World Orchestra”, to misternie przemyślana całość i spójny zarówno muzycznie, jak i graficznie wizerunek. Jest oryginalna pieczęć, pasujący do projektu trochę archaiczny krój czcionki i ręcznie wykonane okładki płyt. W tych czasach raczej rzadko to się zdarza. Skąd czerpiesz takie inspiracje? Czy obraz jest dla Ciebie równie ważny jak muzyka?
Grzech Piotrowski: Wszystko jest ważne. Każdy szczegół musi przyciągać. Tym bardziej, gdy projekt nie jest komercyjny. W każdym elemencie staramy się zawrzeć odrobinę sztuki.
Ręcznie robione okładki to dowód naszej pieczołowitości. Tak samo szczegółowo dobieramy artystów, muzykę i miejsca do grania.
A Twój sceniczny wizerunek? Na scenie czujesz się jak ryba w wodzie, ale czy przygotowując się do koncertu zastanawiasz się w czym wystąpisz? Jak zapowiesz muzyków? Czy opowiesz jakąś zabawną historyjkę? Czy masz świadomość kreowanego wizerunku?
Grzech Piotrowski: Na scenie jestem spontaniczy, niczego nie planuję, nie „gram” jakiejś postaci. Jestem dokładnie sobą w 100 procentach. Czuję scenę dość dobrze, nie boję się kontaktu z publicznością, jestem otwarty na reakcję, sam ją często podsycam. Opowiadam historie z moich podróży, fragmenty najciekawszych rozmów. Ludzie lubią kontaktowych artystów, stają się oni dzięki temu bardziej dostępni, można nawet się zakolegować. Mam wielu świetnych znajomych, których poznałem na moich koncertach. Jeśli chodzi o stroje to bardzo dokładnie wybieram to w co mam ubrać. Nad częścią mojego scenicznego wizerunku pracuję z firmą JeSuis.
Sam produkujesz większość swoich koncertów. Wydajesz także własne płyty. Jesteś „człowiekiem orkiestrą”, bo oprócz tego, że tworzysz muzykę i dużo koncertujesz, prowadzisz własną firmę - Alchemik Records. Akademia muzyczna nie przygotowuje przecież młodych artystów do tego, jak odnaleźć się na wymagającym rynku i jak sprzedać swoją twórczość, a Ty to potrafisz?
Grzech Piotrowski: Wytwórnia jest malutka i skupiona tylko na moich produkcjach. Na nic innego nie mamy czasu. Od zawsze miałem łatwość komunikacji z ludźmi. Te umiejętności przydają się przy produkcji koncertów. Wiele lat spędziłem w show-buissnesie. Nauczyłem się jak odpowiadać za budżet, ludzi, jak nimi odpowiednio pokierować. To ryzykowne i odpowiedzialne zadanie. Ale ja zawsze rzucam się w nieznane. Ta cecha sprawia, że w moim życiu niemal wszystko za co się zabieram kwitnie i rozwija się. Festiwal Wschód Piękna stworzyłem od zera, podobnie jak World Orchestrę, Alchemika, Oxen, Freedom Nation, Dekonstrukcję Jazzu, Wydawnictwo Alchemik i nasze kolejne festiwale na Cabo Verde i w Toskanii (1-7 maj). Teraz najważniejsza jest premiera mojej Symfonii „Lech, Czech i Rus” (maj 2017).
Polubiłeś ostatnio media społecznościowe. Chętnie za ich pośrednictwem wyrażasz siebie i swoje opinie. Robisz relacje live. Założyłeś nawet bloga, a Twój wpis „Grzech…Milczący protest” był wielokrotnie udostępniany i komentowany. Czy uważasz, że w tych czasach muzyk, który nie uznaje internetu, ma szansę zaistnieć w świadomości odbiorców?
Grzech Piotrowski: Absolutnie nie ma takiej opcji. W tym momencie internet i media społecznościowe to najważniejszy nośnik informacji. Telewizja i Radio stały się dodatkiem. Ilu z Was ogląda telewizję, szuka filmów, ciekawych programów w gazetach? Prawie nikt. Nie ma odwrotu od rozwoju technologii. Osobiście staram się skupić na promocji, nie marnuję czasu na głupoty zalewające net.
Jakie jest największe muzyczne marzenie Grzecha Piotrowskiego?
Grzech Piotrowski: Mam wiele marzeń ale „odpalają” się dopiero jak widzę możliwości ich realizacji. W tej chwili budujemy własną sieć festiwali na świecie. Mamy już pięć, może w ciągu kolejnych lat będą 3-4 nowe festiwale.
Śledźcie moje strony:
www.worldorchestra.com
www.grzech.org