Polak potrafi
11:37
Wyznaję zasadę, aby w życiu każdy zajmował się tym do czego ma pasję i na czym zna się najlepiej. Piekarz niech piecze chleb, szewc niech robi buty, a stolarz szafy i stoły. Według mnie wtedy byłby najlepszy porządek i wszyscy byliby zadowoleni, a robota porządnie zrobiona.
Wygląda na to, że moje zapatrywania na ten temat różnią się bardzo od opinii wielu moich rodaków, bo jak zdążyłam się zorientować u nas panuje zasada, że wszyscy znają się na wszystkim! Z taką opinią spotkałam się na przykład w Irlandii, bo podobno każdy Polak to informatyk! Wiedzieliście o tym? Czy ktoś, kto potrafi obsługiwać komputer jest już informatykiem? Oczywiście, że nie ale nasi rodacy bardzo lubią chwalić się swoimi umiejętnościami, nawet jeśli nie są one do końca zgodne z prawdą.
O tym, że Polacy są ekspertami od piłki nożnej, skoków narciarskich i polityki wiemy wszyscy, ale co innego nieszkodliwe komentowanie i wymądrzanie się przed telewizorem, a co innego branie się za coś, o czym ma się dość mgliste pojęcie.
Opowiem Wam pewną historię, która wryła mi się bardzo w pamięć. Wiele lat temu, kiedy rozpoczęłam pracę w pewnej wielkiej korporacji, mimo młodego wieku miałam za sobą studia dziennikarskie i już pewne doświadczenia w pracy w mediach. W tejże korporacji zajmowałam się PR-em na rynku lokalnym, ale oczywiście musiałam pod każdym względem trzymać się wytycznych z centrali.
Ówczesnym dyrektorem do spraw marketingu na poziomie zakładu w którym pracowałam była pani, która nie wiedzieć dlaczego dostała w swoje władanie właśnie tę dziedzinę. Każda wizyta u niej napawała strachem pracowników, a najgorsze było to, że kontrolowała dokładnie każdy dokument, każdy projekt. Wszystko z wielką lubością kreśląc zwykle czerwonym długopisem.
Pewnego dnia dostałam zadanie przekształcenia informacji prasowej, którą otrzymaliśmy z centrali (czyli od samego, głównego rzecznika prasowego całej spółki). Napisana była w sposób tak uniwersalny, że nawet niewiele musiałam zmieniać. Po prostu wprowadziłam nazwy naszych lokalnych miejscowości których temat dotyczył, zamiast tych, które wymienione były w informacji. Z wydrukowanym tekstem (bez podpisu autora) udałam się do sekretariatu, aby zostawić go do wglądu pani dyrektor. Nie minęło parę minut, gdy sekretarka ze strachem w głosie zaprosiła mnie do gabinetu dyrektorki. O zgrozo - pomyślałam i przeskakując co drugi schodek w dół, zbiegłam do sekretariatu.
Wchodząc do gabinetu już wiedziałam, co mnie czeka. Pani dyrektor z twarzą w kolorze dojrzałego pomidora wskazała wzrokiem moją kartkę z informacją prasową. Kątem oka dostrzegłam, że cała jest pokreślona czerwonym długopisem, a na samej górze widnieje odręczna adnotacja pani dyrektor: BEŁKOT!
Co to jest? - krzyknęła w moją stronę, a ja starając się zachować zimną krew mimo, iż uginały mi się kolana, powiedziałam: To informacja prasowa napisana przez rzecznika prasowego spółki Pana …. Nie macie pojęcia jaką miała minę!
Od tego czasu staram się żyć zgodnie z zasadą: Jeśli jesteś specjalistą od wszystkiego, to jesteś od niczego. - I tego się trzymam!
0 komentarze